Choć, mimo popularności tego tytułu, nie miałam jeszcze okazji czytać Pandora Hearts nie trzeba było mnie długo namawiać do sięgnięcia po najnowsza mangę Jun Mochizuki. Wręcz przeciwnie – uznałam, że najwyższa pora nadrobić zaległości i zapoznać się z twórczością tej autorki. Swoją przygodę z jej działami rozpoczęłam od Księgi Vanitasa, której drugi tom niedawno zagościł w Polsce. Jak wypada kolejna pozycja traktująca o wampirach? Czy autorka ma szanse zaskoczyć czymś czytelnika? W poszukiwaniu odpowiedzi na te pytania zapraszam do lektury recenzji.

Zdecydowanie warto zaglądać pod obwoluty.

Wśród wampirów szerzy się zgubna dla nich klątwa, wypaczająca ich prawdziwe imiona i zmieniająca je w pozbawione własnej woli, ogarnięte żądzą krwi monstra. Przyczyna owej klątwy jest rzekomo magiczny grymuar zwany Księgą Vanitasa. Młody wampir Noé wyrusza do Paryża na polecenie swojego opiekuna i mentora, mając odszukać i zbadać wpływ owej księgi. Nie spodziewa się, że już podczas podróży napotka osobę będącą w posiadaniu niezwykłego tomu. Co więcej człowieka używającego tego samego imiona co twórca księgi – Vanitas. Co wyniknie ze spotkania owej dwójki? Jednego możecie być pewni, czeka na Was spora dawka makabry, wszechobecne tajemnice, ale także i sporo śmiechu.

Główne skrzypce w mandze wiodą dwaj bohaterowie: Noé i tytułowy Vanitas, a dokładniej rzecz ujmując  jego spadkobierca noszący to samo imię. Noé to wampir – archiwista, który w memencie gdy pierwszy raz pije cudzą krew ma wzgląd w jej wspomnienia. Z jednej strony skupiony na swojej misji, starający zachowywać się uważnie, z drugiej będący niczym duże dziecko zachwycający się praktycznie każdą napotkaną na drodze nowością. Na jego usprawiedliwienie należy dodać iż wychowywał się w niewielkiej wiosce w lesie. Człowiek Vanitas z kolei jest osobą trudniejszą do opisania w kilku słowach, bowiem stanowi postać z pozoru prostą, jednak co chwile zaskakuje czytelnika swoim zachowaniem. Więcej zdradzać nie będę, by nie psuć nikomu zabawy, jedno trzeba tylko przyznać: duet dobrodusznego wampira i ludzkiego posiadacza Księgi Vanitasa jest wyjątkowo udany i bohaterowie idealnie się uzupełniają.

Elementem który skradł moje serce na równi z fabuła mangi jest miejsce akcji – XIX wieczny Paryż doprawiony szczyptą steampunku. Zarówno ten z wymiaru ludzi, jak i wampirów (podczas lektury pierwszych dwóch tomów serii przyjdzie nam zwiedzić zarówno jeden jak i drugi) są miejscami unikatowymi, które na długo zapadną w pamięć każdemu. Duży plus należy się także za przedstawienie otoczki historycznej stworzonego świata.

Kreska jest przepiękna. Zachwyciły mnie za równo postacie, jak i pełne detali stroje, ale przede wszystkim tła. W steampunkowym pełnym wampirów Paryżu wręcz nie sposób się nie zakochać. Pełen detali, świateł i kwiatów po prostu zachwyca. Dawno nie widziałam tak pięknie przedstawionego w mandze miasta.

Warto także dodać, że polskiemu wydaniu dodatkowo dodają smaku wtrącenia francuskich słów i zwrotów do wypowiedzi bohaterów, których wyjaśnienie znajduje się w słowniczku na końcu każdego tomu.

 

Po lekturze dwóch tomów Księgi Vanitasa wręcz nie mogę doczekać się kontynuacji i jak na razie uważam, że tytuł zapowiada się na jedną z lepszych pozycji mangowych o wampirach jakie do tej pory zostały wydane w Polsce. Piszę o jednej z lepszych ponieważ dla mnie numerem jedne zawsze pozostanie nieśmiertelny Hellsing, jednak nie oznacza to, że nie potrafię docenić uroku jaki tkwi w nowej mandze autorstwa Jun Mochizuki. Bo trudno zaprzeczyć, że tytuł potrafi oczarować i ma w sobie ogromny potencjał, który liczę iż będzie się rozwijał z każdym kolejnym tomem.

 Ocena: 9/10

Sara Glanc

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Waneko.