Drugi tom historii o Nikicie autorstwa Anety Jadowskiej jeszcze bardziej rozpędza tempo akcji, pogłębia znanych nam bohaterów i dodaje nowych, nie pozwalając oderwać się od lektury. Tym razem jednak akcja nie będzie dziać się w Warsie czy Sawie, ale w… Norwegii. Czy Nikicie uda się spotkać tytułowego „Akuszera bogów”?

Po wydarzeniach z pierwszego tomu Nikita stwierdza, że ma dość. Dość kłamstw dotyczących jej pochodzenia, dość ukrywania prawdy przez matkę, dość bycia posłusznym jej pionkiem. Aby jednak dowiedzieć się czegoś o sobie samej musi udać się do Norwegii. Odpowiedzieć na jej pytania ma potrafić jedynie akuszer bogów. Nie jest to jednak takie proste, bo ktoś wysyła za Nikitą kolejne grupy, które mają za zadanie ją porwać, i które nie odpuszczają także, gdy ta już opuszcza Polskę. Bohaterka nie tylko musi zmagać się ze zbirami, swoją przeszłością, ale także sobą samą – odnaleźć równowagę i sposób, by poradzić sobie z berserkiem, który w niej drzemie. Ostatecznie przyjdzie jej się także spotkać z nordyckimi bóstwami, a nie wszyscy są jej przychylni.

Nikicie w podróży towarzyszy Robin – mimo że Nikita wciąż waha się, czy w pełni mu zaufać, decyduje się dopuścić go do swoich tajemnic. Mamy okazję o wiele lepiej poznać jego charakter, a i on już zdążył na tyle poznać Nikitę, że wie kiedy i na ile może sobie pozwolić. Ich potyczki słowne są niezapomniane i to w większości Robin w nich wygrywa. Poza tym wśród nowych bohaterów mamy okazję poznać rodzinę byłego partnera Nikity z Zakonu Cieni czy też bóstwa, między innymi Frigg, Freyę czy Odyna. Ci ostatni bardzo przypadli mi do gustu – są potwierdzeniem tezy, że bogowie uwielbiają się wtrącać w życie ludzi i potrafią nieźle namieszać. Nikita nie jest natomiast z tych posłusznych, kłaniających się przed takimi siłami, nawet jeśli są potężniejsze od niej. Ogólnie bardzo podoba mi się to, że mimo że wielu postaci już prawdopodobnie nie spotkamy w kolejnych tomach, nie są one traktowane po macoszemu niczym statyści. Wręcz przeciwnie – wydają się być osobami z krwi i kości, z wyraźnie zarysowanymi charakterami i sposobami postępowania.

Akcja nadal dzieje się na pograniczu świata realnego z magicznym, ale Norwegia niesie za sobą zupełnie inny klimat – surowy, niebezpieczny, a jednocześnie niezwykle piękny. Nie mogło więc zabraknąć także istot z tamtejszej kultury, jak trolle, olbrzymy czy huldry. Nad głową Nikity krążą też kruki, nie wiadomo jednak do końca, czy są to zwykłe ptaki czy może Hugin i Munin, które są towarzyszami Odyna. I strzeżcie się jadu magicznych pszczół – może mieć nieprzyjemne skutki.

„Akuszer bogów” to książka pełna fantastycznej akcji, napisanej w lekkim i przystępnym stylu, dobrze dopasowanym do charakteru postaci. Mimo, iż autorka zdecydowała się rozszerzyć uniwersum poza Polskę, nadal czuć realizm opisywanego świata. Nigdy nie miałam okazji odwiedzić Norwegii, ale jestem przekonana, że w książce dobrze zostało oddane wrażenie jakie sprawia na przyjeżdżających. Choć trolli lepiej byłoby nie spotkać. Dodatkowo w powieści nie brak też poczucia humoru. Jest to doskonała kontynuacja przygód Nikity i już nie mogę się doczekać następnej części. Liczę, że wówczas może uda odkryć się nieco więcej o Robinie.

Na deser zostawiłam sobie wydanie, za które odpowiedzialne jest wydawnictwo SQN. Jak zwykle cudowna okładka narysowana przez Magdalenę Babińską przyciąga uwagę i doskonale oddaje charakter powieści. Jej grafik nie zabrakło również wewnątrz – czarno-białe, tworzą doskonałe tło, pomagają wyobrazić sobie lepiej bohaterów i cieszą oczy. Bardzo, ale to bardzo pragnęłabym artbook Magdy Babińskiej z pracami z książek Anety Jadowskiej. Będę bardzo marudna w tej kwestii, bo to jest coś czego mi brakuje do pełni szczęścia.

„Akuszer bogów” to książka obok której nie można przejść obojętnie. Gorąco zachęcam każdego do zapoznania się z przygodami Nikity i Robina. Nie zabraknie kopania tyłków.

Ocena: 10/10

Magdalena Ostrowska