Dłuższe serie mają zazwyczaj tendencje do pogarszania się z tomu na tom, coraz trudniej zaskoczyć czytelnika i wielu autorom się to nie udaje. Jak się ma sprawa z 52 kolorami życia? Czy w czwartym już tomie losów Sally autorce uda się wykrzesać równie silne emocje, co w poprzednich? Wszystkich ciekawych odpowiedzi na te pytania serdecznie zapraszam do lektury recenzji.

52-kolory-zycia-tom-4-1

Czwarty tom 52 kolorów życia otwiera kolejny etap trudnej miłości Sally i Jacka, każda kolejna decyzja pociąga za sobą coraz poważniejsze decyzje. Miłość w równi przeplata się ze strachem, a wątpliwości i obawy stają się coraz liczniejsze. Spora część historii poświęcona została także żonie Jacka – Anety, która przeżywa równie silne co główni bohaterowie rozterki, dodatkowo martwiąc się o przyszłość swojego dziecka.

Nie chcąc zdradzać nikomu zbyt wiele z fabuły poprzednich tomów powiem jedynie iż jest to jak do tej pory najciekawszy z tomów. Z każdy kolejnym do głosu dochodzą nowe emocje, a sytuacja bohaterów coraz bardziej się komplikuje i skradzione chwile szczęścia Sally i Jacka okupione są wieloma zmartwieniami i niekiedy przykrymi konsekwencjami, a los po równo rozdziela im radości i smutki. Zaczynając przygodę z serią nie ukrywam, obawiałam się iż historia stanie się zbyt przewidywalna – teraz, po lekturze czwartego tomu, śmiało mogę powiedzieć, że autorce nie raz udało się mnie zaskoczyć.

Dialogi w dalszym stopniu zachwycają swoją plastycznością, a wszechobecne nasycenie barwami nie ustępuje nawet na chwilę. 52 kolory życia dalej pozostają pozycją w której tytułowe barwy pełnią równie ważną rolę, o ile nie ważniejszą, co historia  snuta przez autorkę. Tak jak i w poprzednich tomach w książce można znaleźć liczne odwołania do utworów muzycznych, które oddają klimat opisywanych scen. Muzyka tak jak i barwy stanowią nieodłączny element opowieści, nadając jej nieco artystyczny wymiar.

Czwarty tom serii kończy się na 26. rozdziale historii Sally i Jacka – autorka pozostawiła więc czytelników dokładnie w połowie stworzonej przez siebie historii i trzeba przyznać, że tym razem zaserwowała wyjątkowo emocjonujące zakończenie, po którym z pewnością nie jeden czytelnik z niecierpliwością będzie wyczekiwał kontynuacji. Losy bohaterów plączą się coraz bardziej i trudno się oderwać od lektury. Jedyne na co można narzekać to fakt, że ta za szybko się kończy.

Ocena: 8,5/10

Sara Glanc

Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję autorce – Magdalenie Kozioł.